- Mamusiu, masz chusteczki? - Zapytał T. z tyłów auta. Kobiety wielofunkcyjne są, ale grzebanie w torbie i szukanie chusteczek w trakcie manewrów dla tak doświadczonego kierowcy jak ja - odpada.
- Nie mam, niestety - rzuciłam więc na odczepnego
- Trudno. Muszę się wytrzeć miśkiem. Bo jak nie ma chusteczki trzeba nos wycierać miśkiem.
I tak nastąpiła legitymizacja miśka jako produktu chigieny nosa. Do czego jeszcze? do czego jeszcze?!
- Mumy, have you got a tissue? - Asked T. from back of the car. Women can do many things in one time, sure. But going through my big bag in the middle of turning left - for me - Driver of the Year :) - mpossible.
- Nope.
- Ok. I just need to use my bear. If one doesn't have a tissue, should use a teddy bear. If not, kids would laugh at me...
That's how a teddy bear become first-need higiene product.
Mój takie cuda wyczynia zajączkiem:) Kiedyś na bloga wpuszczę to co już z niego zostało:))U mnie najczęściej jest tak - K. choć wytrę Ci nos! - Nie trzeba, już wytarłem zajączkiem. Albo - mamo, muszę jeszcze poślinić zajączka:( Do dziś nie wiem, czemu ma to służyć...
OdpowiedzUsuń