poniedziałek, 13 lutego 2012

Siekierka na usługach dobrego smaku...

Goście. Ferwor walki. Odkrywam lekkie braki w masie do ciasta (e... e... e... z przyczyn niezależnych), więc warstwa wierzchnia na wypieku raczej symboliczna. Odsuwam je więc przezornie w najdalszy kąt blatu z nadzieją, że chociaż reszta się uchowa...
Dziatwa zrobiona na rycerzy nie ustaje w równomiernym rozkładaniu zabawek po podłodze w całym domu... Z tym już nie walczę...

- Pyszna masa mamo! - T. przerywa bieg za bratem
- Ale skąd wiesz? przecież jeszcze nie jedliśmy!!!
- Ja już próbowałem - przyznaje T. (żeby chociaż skruchę próbował)
- No ale jak to? tak paluchem? -
- Nie! - oburza się T. - siekierką! - wyjaśnia oblizując radośnie ostrze plastykowego narzędzia....

No pewnie. Dobrze wychowany przeca jest, nie będzie paluchami w cieście dłubał. Ale o siekerce nie było w savoi vivre 3-latka mowy....

1 komentarz:

  1. no to przednie! dzieciak wszystko zrobi dla coś słodkiego.

    tereska37

    OdpowiedzUsuń