Było słoneczne, jesienne popołudnie. Nic nie mogło zmącić spokojnego spaceru na trasie placówki wczesno-szkolne - samochód. Nic nie zapowiadało pytania, które padło za chwilę... I wtedy T. przemówił:
- Mamo, już nie będziesz uderzała naszą mazdą? Musisz jeździć ostrożnie. Bo inaczej znowu zrobisz wypadek...
No! I powiedzcie, że go ktoś nie napuścił!!! Chyba sama będę usypiać towarzystwo. Teraz tylko jak wykręcić bajki, żeby wyszło, że baba za kierownicą nie = się wypadek, stłuczka albo porysowany zderzak...
PS. Drodzy Czytelnicy,
Pragnę zamieścić sprostowanie. 1.primo auto starsze jest ode mnie (tak, tak pamięta niemal okres Meiji). 2.primo. to źli, źli ludzie twierdzą, że wszystkie (oj!oj!oj! jakby było ich nie wiem ile!) stłuczki zdarzyły się z mojej winy....
Dziękuję
Z poważaniem
Odpowiedz sama ciśnie się na usta - TATUŚ.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej u nas w domu głównym napuszczaczem jest wyżej wymieniony.
my rodzice często nie zauwazamy jak logicznie myślą nasze dzieci. Nie wydaje mi się, żeby to był Tatuś.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
borż
Tak, to prawda. I mają absolutnie genialną pamięć :)
OdpowiedzUsuń