- No co, mój grubasku?! Ty mój tłuścioszku! - przemawiał czule T. w przedpokoju.
Myślę sobie: do Brata? Gabaryty by się zgadzały.... tylko okoliczności jakoś nie mogę sobie wyobrazić...
- Jesteś moim grubaskiem?... - kontynuował T. więc nie wytrzymałam i wkroczyłam...
I jak wkroczyłam wartko do przedpokoju - tak zamarłam i... udusiłam się ze śmiechu, gdyż moim oczom ukazał się Misiek:
Nie, nie wypycham poduszek tym, co wydłubię z pluszaków... Misiek po prostu wszystko ma w nogach.
I w tyle... jak przystało na stworzenie inteligentne i zdystansowane...
Tede rulez :-)
OdpowiedzUsuńnajpierw jest miłość miśkowata, która potem przeobraża się w braterską. tylko tu ten głupi darwin mógł mieć rację.
OdpowiedzUsuńwoś
:DDDD U nas kicia (z IKEA) ma taką luźną szyję, reszta jest w brzuchu :D
OdpowiedzUsuń