Uwielbiam weekendy. I nawet nie dlatego, że mogę odpocząć. Wręcz przeciwnie - wszyscy są, wszyscy krzyczą, wszyscy czegoś potrzebują. I może właśnie dlatego, że nie mogę odpocząć - lubię weekendy...
Ostatnio sporo blogowych projektów pt. "Moje dzieci raz na tydzień w każdy tydzień". Chcę Wam zaproponować inną, choć inspirowaną zabawę - "Śniadanie w niedzielę. Każdą niedzielę". Dlaczego niedzielne i dlaczego śniadania?
Lubię niedzielny rozruch. Świąteczny, ale i spokojny. Celebrację posiłków, szczególnie po całym zabieganym dniu. Niedzielny plan nie jest napięty, nic nie trzeba, nic nie jest na już. A nawet jeśli jest - bardzo pilnuję spokojnych śniadań.
Projekt trudny. Ile wytrwam? Nie wiem. Na razie zakładam dobrą zabawę....
Tak wyglądało śniadanie w ubiegłą niedzielę.
T. i młoda J.
Ja i młoda J. też po śniadaniu :)
T. i naleśnik z miodem. Jak się okazuje do smarowania miodu idealnie pasuje trzonek widelca! Vivat kreatywność!
Z., który się ostatnio rozgadał i rozopowiadał. I nie mija mu faza "jajecznica z patelnica".
W tle choinka.... z wszelkimi możliwymi ozdobami dziecięcymi... Ubierali panowie. Esteci! Zasłaniać oczy! Ja już przywykłam... choć musiałam walczyć z chęcią rozebrania :)
a młody ciągle przy tej samej jajecznicy w czerwonym?
OdpowiedzUsuń